Witam witam.
Mamy już połowę stycznia, co dla studenta oznacza, że ma wiele,
wiele nauki. Zaczęły się wszystkie te zaliczenia i wielkimi krokami
zbliżamy się do sesji, bo tu już na samym początku lutego. Ja zasypana
byłam nauką od samego stycznia, kiedy tylko wróciłam na uczelnię po nowym roku. Koło za kołem, w tygodniu ciągle coś. I tak siedzę z nosem w notatkach, a pomiędzy próbuję pisać kolejny rozdział pracy co idzie po ślimaczemu. Mimo to w święta znalazłam czas na książkę i o to:
Cztery części „After” Anny Todd przeczytałam, a właściwie
wchłonęłam je błyskawicznie. Pierwsza część „Płomień pod
moją skórą” tak mi się spodobała, że nie było innej opcji
aby nie sięgnąć po kolejną i kolejną część. Chociaż muszę
przyznać, że czasami... no cóż potrzebowałam chwili przerwy od
Hardina i Tessy, ale szybko do nich wracałam.
Tak więc, spodobała mi się opowieść
o dziewczynie, która miała idealne, poukładane życie, która
marzyła o swojej przyszłości w wydawnictwie i która nagle poznaje
tajemniczego Hardina. Wtedy jej życie diametralnie się zmienia.
Tessa przeżywa radosne, szczęśliwe chwile, jak i także te smutne,
pełne rozpaczy. Rozpoczyna życie, które tak bardzo się różniło
od jej poprzedniego życia. I wiele razy pytana, czy mogłaby cofnąć
czas, gdy poznała Hardina, który przysporzył jej tyle smutków, za
każdym razem odpowiada: że nie.
Nie potrafię stwierdzić, która
część podobała mi się najbardziej. Dla mnie wszystko wiązało
się z jedną wielką całość, jakby nie było przerwy. Do tego
wiele, naprawdę wiele wydarzeń. Nie mogę powiedzieć, że
bohaterowie mnie nie denerwowali, bo to robili. Czasami miałam
wrażenie, że Tessa zachowuje się niemądrze, że jest egoistką i
to nie tylko winą Hardina były te wszystkie ich problemy, ale jej
także. Oczywiście znalazłabym jakieś minusy w After, jednak mimo
wszystko i tak podobała mi się, więc polecam.
Inną książką, którą przeczytałam
w ostatnim czasie była „Diabli nadali” Olgi Rudnickiej. Już
kiedyś wspominałam o niej, kiedy przeczytałam, że zamierza
niedługo wyjść. Nie mogłam się doczekać, ale w końcu mogłam
ją przeczytać. Nie czytałam wiele książek Rudnickiej, bo tylko
trzy części „Natalii 5”, ale tak mi się one spodobały, że
nie mogłam odpuścić „Diabli nadali”.
I tak zaczytałam się w opowieści o
Dagmarze Różyku, który zostaje znaleziony martwy i jego asystentce
Monice. Wiemy, że mężczyzna był za życia obiektem pożądania
kobiet. Więc kto mógłby chcieć jego śmierci? Kochanka, a może
zazdrosny chłopak, mąż? A może chodziło o karierę? Tak więc,
jest wiele motywów i podejrzanych.
Zabawna historia o tym, jak Monika
próbuje rozwiązać sprawę śmierci swojego szefa. I wszystko
byłoby na swoim miejscu, gdyby nie to, że... tak tutaj jest wielki
obrót o 360 stopni, dlatego nie zdradzam, tylko zachęcam do
czytania. Zwłaszcza jak ktoś już zapoznał się z książkami Olgi
Rudnickiej i mu się podobały.
Pozdrawiam! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz