Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Co przyniesie wieczność
Liczba stron: 500
Data wydania: 11 kwietnia 2017
Wydawnictwo: Filia
„Dla niektórych cisza jest bronią, ale Mallory „Myszce” Dodge służy ona jako pancerz ochronny. W dzieciństwie nauczyła się, że lepiej jest zachować milczenie. I choć minęły już cztery lata od kiedy jej koszmar się skończył, dziewczyna zaczyna się martwić, że strach będzie ją paraliżował do końca życia.
Teraz, po latach indywidualnego nauczania pod troskliwym okiem przybranych rodziców, Mallory musi się zmierzyć z nowym wyzwaniem – ostatnią klasą w publicznej szkole średniej. Żaden ze scenariuszy, które sobie stworzyła, nie zakładał, że pierwszego dnia nauki wpadnie na Ridera Starka, niewidzianego od lat przyjaciela i opiekuna.
Dziewczyna uświadamia sobie, że ich więź przetrwała. Okazuje się jednak, że nie tylko Mallory zmaga się z demonami przeszłości. Widząc, że życie wymyka się Riderowi spod kontroli, staje ona w obliczu wyboru pomiędzy dalszym milczeniem, a walką o kogoś, kogo kocha, o życie, jakiego pragnie, i prawdę, która musi zostać ujawniona.”
Teraz, po latach indywidualnego nauczania pod troskliwym okiem przybranych rodziców, Mallory musi się zmierzyć z nowym wyzwaniem – ostatnią klasą w publicznej szkole średniej. Żaden ze scenariuszy, które sobie stworzyła, nie zakładał, że pierwszego dnia nauki wpadnie na Ridera Starka, niewidzianego od lat przyjaciela i opiekuna.
Dziewczyna uświadamia sobie, że ich więź przetrwała. Okazuje się jednak, że nie tylko Mallory zmaga się z demonami przeszłości. Widząc, że życie wymyka się Riderowi spod kontroli, staje ona w obliczu wyboru pomiędzy dalszym milczeniem, a walką o kogoś, kogo kocha, o życie, jakiego pragnie, i prawdę, która musi zostać ujawniona.”
Powiem Wam, że na początku widząc w zapowiedziach nową książkę autorki to się ucieszyłam, bo zapowiadała się całkiem nieźle. Potem czytałam opinie, że książka jest nieco słabsza od poprzednich książek autorki. Dlatego się zbytnio nie nastawiałam.
Książka może faktycznie nie zachwyciła, ale nie była zła. Z drugiej strony… czytało się dobrze, chociaż czasem wiało trochę nudą. No, ale całościowo książka naprawdę dobra, autorka się spisała. Może nie było zbyt wiele akcji w książce i historia powinna być o jakąś część chudsza. Ale autorka wszystko dokładnie opisała. Każdy wątek był dopracowany, zostało przekazane wszystko o czym autorka chciała pisać. Bałam się z początku, że ten strach Mallory, o którym pisała autorka za chwilę się zmieni. Że Mallory poszła do szkoły, spędziła w niej trochę czasu i już jest inna. Cud. A tak się nie stało. Mogliśmy obserwować całą tą zmianę dziewczyny powoli i dokładnie. Chociaż… trochę na końcu mi się to nie spodobało, no ale nie marudzę.
Wspominałam, że nie było wiele akcji, bo nie było. Książka po prostu w dużej mierze opowiada o relacji dwójki nastolatków, którzy zostali rozdzieleni, a teraz na nowo się spotykają. Historia o trudnej miłości, o przyjaźni i o strasznej i złej przeszłości bohaterów. Było trochę wzruszająco i smutno. Autorka pokazała jak silna może być relacja między dwojgiem młodych ludzi.
Nie oczekiwałam niewiadomo czego po książce, po różnych opiniach, więc się nie zawiodłam. Może książka nie jest wciągająca od pierwszych stron, może czasem zawieje nudą, ale ogólnie historia jest dobra. Miło spędziłam z nią czas. I z chęcią będę sięgać po książki autorki.
Pozdrawiam, Ania :)
Może kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuńWiem, że nie powinno się zwracać najpierw uwagi na okładkę, ale... szalenie mi się podoba ten minimalizm :D. Myślę jednak, że ze względu na opis (który nie zapowiada niczego oryginalnego) i twoją opinię, że czasem wiało nudą, odpuszczę sobie tę lekturę.
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Miałam w planach przeczytać ją w okolicach premiery, ale jakoś nie było mi dane po nią sięgnąć. Mimo to nadal mam ochotę ją przeczytać i pewnie to zrobię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szukam raczej lektur wbijających w fotel, dlatego podziękuję :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i uważam, że tempo powieści jest bardzo dokładnie przemyślane. I mimo, że też nudziłam się czasami podczas czytania, to cieszę się autora tak to rozegrała. W końcu gdyby akcja pędziła i było tysiące dramatów, nie byłoby to tak realne. A w sumie chodziło o relacje i poznanie się na nowo bohaterów. Chociaż fakt, 1/3 książki to niepotrzebne zapychacze.
OdpowiedzUsuńJa tak średnio lubię twórczość tej autorki, ale nie ukrywam, że gdyby trafiła mi się wersja papierowa to chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie, ale może kiedyś. Myślę, że mogłoby mi się ją przyjemnie czytać :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Sporo pozytywów słyszałam o jej cyklu Elements, ale jeszcze nie czytałam nic autorki. Chętnie sprawdzę jaka jest. :)
OdpowiedzUsuńNie do końca lubię te historie o nastolatkach. Chyba za bardzo drażni mnie kreacja bohaterów :/ a może muszę odpocząć po ostatniej powieści młodzieżowej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, poprostualeksandraa.blogspot.com