niedziela, 1 czerwca 2014

6. "Coś pożyczonego" - Emily Giffin



  Autor: Emily Giffin
Tytuł: Coś pożyczonego
Cykl: Coś pożyczonego (tom 1)
Data wydania: 13 stycznia 2011
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Otwarte


Kolejna książka, która mnie zaciekawiła. Może momentami mnie nudziła, denerwowała, ale w większości mnie bawiła, naprawdę. A ostatnio nawet obejrzałam film na podstawie tej książki, który jednak mnie nie zachwycił (co innego Kate Hudson!). A obecnie wzięłam się za "Coś niebieskiego", ale pójdźmy od początku:

Rachel i Darcy to dwie przyjaciółki, które przyjaźnią się od dzieciństwa. Mimo iż mają różne charaktery, zawsze mogą na siebie liczyć. Jednak jedna noc zmienia wszystko, kiedy to Rachel budzi się rano w łóżku z narzeczonym Darcy, z Deksem. I tu wszystko się zaczyna; romans o którym Darcy nie ma pojęcia. Jest szczęśliwa, planuje swój wielki ślub, jest tak zapatrzona, że nie zauważa tego co się dzieje pomiędzy jej przyjaciółką, a jej narzeczonym. 


Wyjeżdżają razem, spędzają wspólnie czas, bawią się. Wydawać się mogło, że wszystko jest jak dawniej, ale nie pomiędzy tą dwójką. Ich uczucie przybiera na sile, i trudno im patrzeć na siebie wzajemnie z kimś innym u boku. Ukrywają się, romansują, nie mogąc zdecydować się na poważniejszy krok. A przynajmniej Dex nie może, aż w końcu Rachel stawia mu ultimatum. Kogo wybiera Dex? :)

Co do bohaterów, sympatią darzyłam Rachel i Deksa, chociaż czasami jego zachowanie strasznie mnie irytowało. Przeszkadzało mi, że dorosły facet nie może podjąć jakieś radykalnej decyzji! I tak kręcił się w okół tych dwóch kobiet, kochając jedną a będąc z drugą. Za Darcy zbytnio nie przepadałam w książce, ale za to bardzo mi się spodobała w filmie. Kate Hudson naprawdę się spisała, co nie mogę powiedzieć o innych bohaterach w filmie. Ani Dex, ani Rachel mi się nie podobali w filmie. Uważam, że mogli wziąć innych aktorów. O! Bardzo mi się także podobał Ethan, jak i filmie i w książce, więc tym bardziej byłam uszczęśliwiona, gdy filmie zobaczyłam go już od samego początku. Bo w książce pojawiał się tylko telefonicznie, i dopiero na końcu Rachel do niego pojechała.



Strasznie byłam rozczarowana Marcusem w filmie. W książce wydawał mi się taki inny, porządny, chociaż do końca nie był taki poukładany. A w filmie, jakby pojawiło się kompletnie jego przeciwieństwo. Bardzo mi się nie podobał. Jakby dali całkiem innego bohatera o jego imieniu. 

Gdybym miała wybierać, wybrałabym książkę, oczywiście. 

Pozdrawiam, Ania