sobota, 24 lutego 2018

112. "Dance, sing, love. Miłosny układ" - Layla Wheldon



Tytuł: Dance, sing, love. Miłosny układ
Autor: Layla Wheldon
Cykl:  Dance, sing, love (tom 1)
Liczba stron: 528
Data wydania: 17 sierpnia 2017
Wydawnictwo: Editio

„Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem robi show podczas koncertów i teledysków największych gwiazd muzyki. James Sheridan jest topowym piosenkarzem, bożyszczem fanek i ulubieńcem portali plotkarskich. Spotykają się w Rzymie w czasie wspólnego tournée po Europie. Livia szybko przekonuje się, że woda sodowa uderzyła młodemu celebrycie do głowy. Nikt jej tak nie wkurza na próbach, jak arogancki i egoistyczny James. Na dodatek choreografia przewiduje kilka utworów w ich wykonaniu w duecie. Początkowo nie potrafią się dogadać i nawzajem się ignorują, jednak serca nie da się oszukać, nie na dłuższą metę. Czy będzie to szczęśliwy układ? Jakie role przyjdzie im wspólnie zatańczyć w tej historii?

Podążanie za głosem serca nie zawsze jest takie proste, jak się wydaje, i nie zawsze słuszne. Czasem kierowanie się rozumem jest najlepszą drogą, bo miłość, zamiast uszczęśliwiać, potrafi sprawiać ból. Zatrać się w historii pełnej pasji, pożądania, zwrotów akcji i gorących rytmów.” 



Dużo osób tak wychwalało, że miałam wielkie oczekiwania co do książki. Jeszcze wszystkie te reklamy: najlepszy romans, ponad 2 mln odkryć. Jednak muszę przyznać niestety, że ja się zawiodłam. 

Po pierwszych rozdziałach sądziłam, że i mi się książka spodoba. Wiecie zapowiadało się całkiem dobrze. Jednak potem było już słabiej. Mając za sobą ponad trzysta stron pomyślałam, że ta książka już powinna się skończyć. A przy ostatnich stronach, gdy zostało mi jakieś 70 stron, zamiast autorka nas zainteresować, to mnie zanudzała. Kompletnie. Jedynie ostatnia strona zakończenia była nieprzewidywalna i trochę zaskoczyła autorka, w jaki sposób zakończyła.

Nie wiem, czy autorka miała taki zamysł, aby stworzyć tak… głupią i naiwną, bezmyślną bohaterkę, czy wyszło to przypadkiem. Liv strasznie mnie irytowała. Żadnej sympatii do niej nie załapałam. Szczerze mówiąc, nawet jej nie współczułam, gdy tak wszystko przeżywała. Czasami miałam wręcz dosyć jej majaczenia. Bo ona jest taka biedna, bo wiele razy została skrzywdzona, bo ona ma duży nos, bo ona kocha tego, ale jest z tamtym, bo ją skrzywdzono, a jednak mu wybacza, bo James kiwnie paluszkiem, a ona już leci. O boże, o boże. Mogłabym wiele mówić o Liv. James wcale nie był lepszy. A jego cała ta późniejsza zmiana była dla mnie trochę, jakby sztuczna. Mogłabym miło wspomnieć tylko o Kathy i Zafirze, których polubiłam. 

Zawiodłam się również na wątku dotyczącego całego tego tańca bohaterki. Dla mnie było go mało, a jak się pojawiał, to zaraz został przyćmiewany czymś innym. Mogłabym wspomnieć wiele innych scen, które mi się nie podobały, albo zachowania bohaterów, ale nie chcę spoilerować.
Dużo osób jak czytałam bardzo krytykuje tu sytuację z alkoholem, że bohaterka non stop pije. Nie będę się tu tego czepiała, gdzieś nawet czytałam, że autorka wprowadziła ten wątek pokazując, że alkoholem nie rozwiążemy swoich problemów. Więc tu się nie czepiam, chociaż... nie chcę spoilerować, ale i tak coś mi się tu nie podobało, akurat z tym wątkiem alkoholu.

Jedyny plus całej książki, to styl jakim posługuje się autorka, chociaż może nie do końca. Z jednej strony ma taką lekkość, że czytając nie męczyłam się i dość szybko wchłaniałam tę historię. Ale z drugiej strony, miałam wrażenie, że autorka używa dużo takich… nie wiem, aby zapchać dziurę, w ogóle niepotrzebnych, które wiele nie wnoszą do danej sytuacji. 

Książkę ogólnie oceniam słabo. Wątpię, abym zechciała poznać dalsze losy tych irytujących bohaterów. Jest jednak wiele osób, które wychwalają książkę, więc może Wam się ona spodoba, ale ja osobiście nie polecam. Czy sięgniecie po nią, zależy od Was. Może akurat znajdziecie się w tej grupie czytelników, którzy są zachwyceni książką?

Pozdrawiam, Ania :)

wtorek, 20 lutego 2018

111. "Obsesja" - Katarzyna Berenika Miszczuk


Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki. Czytałam wiele pochlebnych opinii o jej innych książkach, w szczególności o pewnej serii, ale jakoś to nie były moje klimaty, więc nawet nie sięgałam po nie, ale po "Obsesję" sięgnęłam z wielką chęcią. 
Główna bohaterka Joanna Skoczek pracuje na oddziale psychiatrii. Muszę przyznać, że same opisy szpitala, jego podziemnych korytarzy, piwnicy robiły swoje! Stąd też książka ma swój klimat od początku. Sama, podczas tych początkowych stron wraz z Asią czułam ten strach, kiedy musiała iść do piwnicy. Do tego możemy dołożyć dziwnego woźnego, Łukasza, a potem jeszcze morderstwo. A dodatkowo Joanna odstaje tajemnicze listy o wielbiciela. Kto i dlaczego dopuścił się do morderstwa? Kto jest tajemniczym wielbicielem głównej bohaterki?

Autorka ma lekki styl. Mimo tego mrocznego klimatu, czytało się naprawdę fajnie i lekko. Chociaż muszę przyznać, że pod koniec miałam wrażenie, że tak już autorka odchodziła od tego klimatu, który mi się tak spodobał na samym początku. Mimo to napięcie wciąż było. Polubiłam główną bohaterkę, polubiłam też patologa Marka, który wprowadził trochę humoru do książki, także bohaterowie na plus. 

Do samego końca też nie wiedziałam, kto stoi za morderstwem, czy też za tymi listami, więc za to kolejny plus. Autorka mieszała, podsuwała podejrzenia, ale za chwilę podejrzewaliśmy kogoś innego. Podobała mi się ta cała sprawa. Chociaż... muszę przyznać, że mimo tego, to zakończenie jednak mnie nie zadowoliło do końca. Nie spodziewałam się, nie obstawiłam dobrze mordercy, ale nie było żadnego wow! Czegoś mi tutaj zabrakło. No, ale jak na pierwsze spotkanie z autorką, to i tak jestem bardzo pozytywnie zaskoczona! Spodobała mi się i przyjemnie spędziłam z nią czas. Trochę romansu, trochę kryminału i myślę, że z tej mieszanki wyszło jednak coś fajnego. Z chęcią się skuszę na kolejne części... bo chyba będę.

A czy Wy, znacie już twórczość autorki? 

Pozdrawiam, Ania :)

niedziela, 18 lutego 2018

Co dziś oglądamy? #8 - Gifted

Kochani! Dziś przychodzę do Was z filmem. Ostatnio zauważyłam, że mało ich oglądam. Po pierwsze czasu ciągle mało, a po drugie wolę jednak poczytać, albo obejrzeć odcinek jakiegoś swojego serialu. Ale... ostatnio wypatrzyłam ten film u Was na blogu. Bardzo się zainteresowałam i ... musiałam obejrzeć! 


Tytuł: Obdarowani
Tytuł oryginalny: Gifted
Gatunek: Dramat 
Rok: 2017

Obdarowani to film o niezwykle uzdolnionej dziewczynce, Mary, którą wychowuje samotnie jej wujek Frank. Kiedy talent Mary się ujawnia, jej babcia sobie o niej przypomina. Frank musi zawalczyć o prawa rodzicielskie Mary. Czy Mary zostanie rozdzielona z Frankiem?

Muszę przyznać, że fabuła filmu nie jest oryginalna. Można znaleźć kilka innych filmów, o podobnej fabule, a jednak film ma w sobie coś co przyciąga? Czy to bohaterowie? Z całą pewnością. Od początku filmu można obdarzyć Franka i Mary sympatią. Film świetnie pokazuje relacje między mężczyzną, a siostrzenicą. Jestem też zadowolona z doboru aktorów Chris Evans świetnie się spisał w roli Franka, a Mckenna Grace w roli Mary. Podziwiam tą młodą, utalentowaną dziewczynkę, bo naprawdę świetnie sobie poradziła. A urocza i słodka, a zarazem kłótliwa Mary skrada serce. Zresztą, jak jej przystojny wuj. 



Film uznawany jest jako dramat, ale usta same się uśmiechają widząc tą dwójkę na ekranie. Jest kilka scen, które naprawdę bawią. Jednocześnie, film oczywiście wzrusza. Przeżywamy razem z Frankiem i Mary, to co się dzieje, gdy babcia dziewczynki stara się o jej opiekę. Czy też przez to, co się dzieje później. Tak więc, film który dostarcza wiele różnych emocji. 

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to to że autorzy zainteresowali wątkiem matki dziewczynki, uzdolnionej matematyczki, a jednak w pełni nie rozwinęli go. To znaczy, nie był on jakiś skrojony, ale mnie bardzo zainteresował i nie miałabym nic przeciwko poznać jeszcze bardziej matkę Mary. 


Podsumowując, jestem bardzo zadowolona. Cieszę się, że skusiłam się na ten film. Sprawił uśmiech, wzruszenie i naprawdę całkiem dobrze mi się go oglądało. Jestem zadowolona. Mam wrażenie, że kiedyś i tak do niego wrócę. 


A na koniec jeszcze zwiastun:



Pozdrawiam, Ania :)

środa, 14 lutego 2018

110. "Dziewczyna z Brooklynu" - Guillaume Musso


Tytuł: Dziewczyna z Brooklynu
Autor: Guillaume Musso
Liczba stron: 400
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Wydawnictwo: Albatros

Czytałam tylko kilka książek autora, na żadnej się nie zawiodłam, więc z chęcią sięgam po jego książki. „Dziewczyna z Brooklynu” bardzo mnie zaintrygowała swoim opisem, więc chciałam jak najszybciej po nią sięgnąć. Mój entuzjazm się odrobinę zmniejszył, gdy czytałam opinie. Nie były one negatywne, ale też nie było zachwytów nad historią, więc trochę zaczęłam się bać. Bo może się zawiodę?

Główny bohater, Raphael jest pisarzem. Spotyka się z Anną, którą zamierza niedługo poślubić. Para jednak się rozstaje, gdy kobieta pokazała mężczyźnie zdjęcie, mówiąc „Oto, co zrobiłam”. Po ich kłótni Anna znika, a Raphael próbuje odszukać ukochaną. Czy nie będzie jednak za późno? Co jeszcze ukrywała przed nim Anna? Główny bohater, wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, emerytowanym policjantem próbują ją odszukać.

Książka zaciekawiła mnie od samego początku. Byłam bardzo ciekawa, co to było za zdjęcie, które pokazała Anna. Byłam zła, że je nie opisali, ale czego mogłam się spodziewać po kilku stronach? Oczywiste było, że dopiero z czasem dowiemy się co przedstawiało zdjęcie. Tajemnice pojawiają już się od pierwszych stron. Bohaterowie próbują je rozwiązać, ale nie wszystko układa się po ich myśli. Akcja toczy się niby szybko, ale prawdę poznajemy po kawałku, jak w układance. Wiele wątków pasuje do siebie, a jednak Raphael nadal nie wie wielu rzeczy. Dowiaduje się też, że Anna nie jest tą osobą, za którą się podawała. Więc kim jest Anna? Kim jest kobieta, którą kocha?

Wiecie, zawsze byłam zdania, że Musso potrafi nas zaskoczyć zakończeniem. Mnie zaskakiwał za każdym razem, bo potrafił wymyślić naprawdę coś dobrego! W przypadku tej książki ogólnie się nie zawiodłam, dla mnie historia ta była naprawdę dobra. Ciekawiła bardzo, były tajemnice i sama próbowałam wszystko posklejać. Co nieco się udało, a w niektórych przypadkach nie trafiłam. Więc ogólnie na plus. Ale wracając do zakończenia, było dobre, nie spodziewałam się jednej kwestii, o której się dowiedzieliśmy na samym końcu, ale ogólnie nie było to zakończenie, które by wbiło mnie w fotel. Aczkolwiek, bardzo dobra historia i tak!

Jeśli lubicie twórczość autora, ja serdecznie Wam polecam!


 Inne książki autora na blogu:



Udanych Walentynek, Kochani!
Pozdrawiam, Ania :)






czwartek, 8 lutego 2018

109. "Powietrze, którym oddycha" - Brittainy C. Cherry

Tytuł: Powietrze, którym oddycha
Autor: Brittainy C. Cherry
Liczba stron: 400
Data wydania: 20 lipca 2016
Wydawnictwo: Filia

„Ostrzegano mnie przed Tristanem Colem.
„Trzymaj się od niego z daleka”, mówili.
„Jest okrutny”.
„Jest zimny”.
„Życie go nie oszczędzało”.

Łatwo skreślić człowieka na podstawie jego przeszłości. Właśnie dlatego łatwo dostrzec w Tristanie potwora. Ale ja nie potrafiłam tego zrobić. Zaakceptowałam spustoszenie, które w nim panowało. Sama czułam się bardzo podobnie."

Lubię książki tej autorki. Co prawda, raz mnie autorka bardziej zaskoczy, innym razem mniej, ale ogólnie i tak mi się one podobają. Mają w sobie coś, że nawet jak są poruszane ciężkie tematy, to książki autorki i tak czyta się przyjemnie.

Głównymi bohaterami powieści są Elizabeth i Tristian, dwoje ludzi, którzy wiele przeżyli w swoim życiu. Zmagają się ze swoją przeszłością, z problemami. Są boleśnie doświadczeni przez los. Oboje próbują sobie radzić z tym wszystkim po swojemu, chociaż nie jest łatwo. Polubiłam ich. Chociaż czasem nie zachowywali się racjonalnie i mnie delikatnie irytowali, ale i tak zyskali moją sympatię.

Książka, która dostarcza wiele emocji. Zdarzały się momenty, kiedy bawiła, ale częściej wzruszała. Śledziliśmy losy dwoje zagubionych ludzi, którzy zrozumieli że mogą na nowo żyć i być szczęśliwi. Miałam czasem tak, że chciałam jednocześnie odłożyć tę książkę na bok i wciąż jednak czytać. Chciałam nią rzucić o ścianę, bo nie mogłam zrozumieć zachowania bohaterów. Ale oni chyba sami siebie do końca nie rozumieli. Także, wiele emocji, co lubię.

Czy polecam? Oczywiście, że tak. Kiedyś czytałam wiele pozytywnych, ale również dużo takich opinii wytykających wady książki, mówiących, że książka nie spełniła pewnych wymagań, dlatego trochę się bałam po nią sięgnąć, ale nie było czego. Mnie bardzo urzekła historia Elizabeth i Tristiana. Może i Wam się spodoba? A ja z chęcią poznam kolejne książki z tej serii :)

 Pozdrawiam, Ania :) 


Inne książki autorki na blogu:

środa, 7 lutego 2018

Premiery - LUTY 2018



Witajcie Kochani! Czy Wy widzieliście, ile mamy premier w tym najkrótszym miesiącu w roku? I tak wzięłam pod uwagę te książki, które mnie tak najbardziej interesują, ale jest też kilka innych, które mogłabym poznać. Jednak... kiedy my to wszystko przeczytamy? A przecież już widziałam, że w marcu jest też kilka perełek. 😜




Bailey Alison G. - Present Perfect
Paris B.A. - Na skraju załamania
Blake Carrie - Idealna dziewczyna
Van Eijkelenborg Dominika - Tkanki


Barton Fiona - Dziecko
Armentrout Jennifer - Aż do śmierci
Jennifer Lynn Barnes - Naznaczeni. Więzy krwi
K.A. Linde - Spróbujmy jeszcze raz


Louise Jensen - Surogatka
Wild Meredith, Chelle Bliss - Zmysłowa dziewczyna z miasta
Frances Michelle - Ta dziewczyna
Carlino Renee - Zanim zostaliśmy nieznajomymi 


Sager Riley – Ocalałe
Frazier T.M. - King. Tom 2. Tyran

Czy jest coś, na co tak bardzo bardzo czekam? Hm, jestem bardzo ciekawa książki "Ocalałe", naczytałam się wiele świetnych opinii, więc czekam. Książka 'Na skraju załamania" również bardzo ciekawi. Poprzednia książka autorki bardzo mi przypadła do gustu, więc liczę że w tym przypadku też będę się dobrze bawiła. Dodatkowo kilka nowych autorów, których nie czytałam i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Zobaczymy. 😃 A Wy, na co czekacie? Może macie w planach jakieś premiery, o których nie słyszałam?

Pozdrawiam, Ania :)

niedziela, 4 lutego 2018

108. "Behawiorysta" - Remigiusz Mróz



Tytuł: Behawiorysta
Autor: Remigiusz Mróz
Liczba stron: 496
Data wydania: 26 października 2016
Wydawnictwo: Filia

„Zamachowiec zajmuje przedszkole, grożąc, że zabije wychowawców i dzieci. Policja jest bezsilna, a mężczyzna nie przedstawia żadnych żądań. Nikt nie wie, dlaczego wziął zakładników, ani co zamierza osiągnąć. Sytuację komplikuje fakt, że transmisja na żywo z przedszkola pojawia się w internecie. Służby w akcie desperacji proszą o pomoc Gerarda Edlinga, byłego prokuratora, który został dyscyplinarnie wydalony ze służby. Edling jest specjalistą od kinezyki, działu nauki zajmującego się badaniem komunikacji niewerbalnej. Znany jest nie tylko z ekscentryzmu, ale także z tego, że potrafi rozwiązać każdą sprawę. A przynajmniej dotychczas tak było… Rozpoczyna się gra między ścigającym a ściganym, w której tak naprawdę nie wiadomo, kto jest kim”

Poznałam twórczość tego autorka czytając serię o Joannie Chyłce, która bardzo mi się podoba. Jednak postanowiłam zrobić małą przerwę i poznać inną książkę autora. Mój wybór padł na „Behawiorystę” i powiem Wam, że autor znowu mnie zaciekawił!

Już sam początek był mocny, a potem było coraz lepiej. Podobała mi się ta historia. Autor wzbudził ciekawość tymi wydarzeniami, koncertem „Kompozytora”, jego całą tą grą. Zamachowiec miał wszystko dokładnie przemyślane. Każdy swój kolejny krok. Wiedział co robić, wiedział jaki będzie ruch innych. Bawił się z głównym bohaterem - Edlingiem, jak i z całą policją. Chciałam, jak najszybciej dowiedzieć się kim jest Kompozytor i poznać jego wszystkie motywy.

Autor przedstawił okropne zabójstwa. Niektóre szczegóły oczywiście oszczędził, ale samo wspominanie o tym i jak o tym myślałam, to małe ciarki były. Okropieństwo. Sama książka prowadzi do rozmyślań, o tym co się dzieje na świcie między ludźmi, do jakich przestępstw dochodzi. Kompozytor kazał dokonywać wyborów, co mi się nie podobało. Ciężko zrozumieć, że zamachowiec zyskał swoich zwolenników, chociaż trudno o tym dyskutować. 

Autor trochę zawiódł mnie zakończeniem, a jednocześnie... zaskoczył pewnym wątkiem. Nie chcę nic pisać, bo bym musiała za spojlerować, chociaż mnie korci, ale cicho-sza. Ogólnie książka mnie wciągnęła od pierwszych stron i myślę, że warto ją poznać. Jeśli lubicie autora, a jeszcze nie znacie Behawiorysty, to nadrabiajcie! Ja z chęcią będę sięgać po inne książki autora. 

Pozdrawiam, Ania :)


PS Przepraszam Kochani, za tak długą nieobecność. :| Styczeń wiąże się z wieloma obowiązkami na uczelni; rożne prace zaliczeniowe, które trzeba wykonać, a jeszcze nauka na egzaminy, więc ciągle coś. Do tego miałam kilka spraw osobistych na głowie, styczeń nie był dobrym miesiącem, przez co trochę zaniedbałam bloga. Ale wszystko jest już na prostej. Wszystkie egzaminy już za mną, bo wyjątkowo wiele egzaminów miałam przed sesją, więc mam ją już z głowy i dzięki temu mam trzy tygodnie wolnego! Oczywiście, trzeba kończyć pisać pracę, ale mam nadzieję, że nadrobię zaległości książkowe. Buziaki!