W ostatnim poście wspomniałam, że
uciekam, aby czytać książkę, która mnie wciągnęła. Mowa o
książce „Słodkich snów Anno” Joanny Opiat-Bojarskiej. Tak
więc już wczoraj ją skończyłam i chciałam pochwalić się
swoimi odczuciami.
Autor: Joanna Opiat-Bojarska
Tytuł: Słodkich snów, Anno Data wydania: 12 marca 2014 Ilość stron: 392 Wydawnictwo: Filia
„Słodkich snów Anno” opowiada o
trzydziestoparoletniej Ance Rogozińskiej, która jest dziennikarką
w ogólnopolskiej stacji telewizyjnej Primo Tv. Wpada ona na trop
afery lekarskiej i próbuje odkryć prawdę. Ambitna kobieta, która
dąży do celu za wszelką cenę, nawet kosztem życia prywatnego.
Nagle umierają osoby, które miały
pomóc Annie odnaleźć prawdę. Samobójstwo, wypadek czy
morderstwo? Anna wciąga się w swoje śledztwo nie wiedząc, że to
może zmienić jej życie. Przy pracy pomaga jej dawny przyjaciel
Łukasz, a także nieznajomy B.K. Kim jest Bezdenny Kapelusznik?
Dziennikarka dostaje od niego pierwszy list, potem drugi i kolejny,
każdy z nich jest zagadką, z którą Anna próbuje się zmierzyć.
Muszę wspomnieć, że początki tej
książki był dla mnie trudne. Ciężko mi się je czytało,
zwłaszcza kiedy występowały sceny, w których nie było mowy kto,
z kim i dlaczego. Chociaż rozumiem, że to miało wciągnąć
czytelnika. Na początku było też pełno różnych nazwisk, które
mi się ciągle mieszały. Kto jest kim? Ale.. do czasu. Kiedy
Bezdenny Kapelusznik napisał do Anny pierwszego e-maila nie mogłam
się oderwać od książki. Uwielbiałam jego wiadomości objęte
zagadkami.
Kiedy skończyłam książkę czułam
wielki niedosyt. Dalej mam mętlik w głowie, chociaż wiele się
wyjaśniło. Ale jednak tak nie do końca, bo na wiele moich pytań
nie uzyskałam odpowiedzi.
Wyszukałam, że jest kontynuacja tej
serii, dlatego niedługo się za nią zabiorę!
Cześć Wam! Ostatnio zauważyłam, że moja
systematyczność równa się zeru, naprawdę. Próbowałam, próbuję
to zmienić, ale ciągle coś mi przeszkadza i przez to ciągle nie
mam czasu. A wszyscy wiemy, że dzięki systematyczności możemy
osiągnąć wiele korzyści. Lepsze zorganizowanie, dotrzymywanie
terminów, unikanie zmagań z długimi listami zadań, które miały
być zrobione wczoraj czy przedwczoraj, a co najważniejsze więcej
czasu dla siebie i dla znajomych.
Jak wspominałam wcześniej, ja tej
systematyczności do końca nie mam. Dlatego przez pół weekendu
będę zmagać się z ogarnięciem notatek, zadań i innymi rzeczami,
którymi powinnam zająć się w tamtym tygodniu.
Co masz zrobić dziś, zrób... jutro,
pojutrze.
Nie.
Co masz zrobić dziś, zrób... dziś.
Ostatnio jestem tak niezorganizowana,
że nawet filmy oglądam na raty. Serio. A więc od ostatniego wpisu
zdążyłam obejrzeć trzy filmy, które Wam teraz przedstawię. Może któryś oglądaliście?
Zacznę od „Najdłuższej
podróży”, którą oglądałam podczas dwóch wieczór, po
połowie, oczywiście. Jest to historia dwóch par, które nagle się
zbiegają. Opowieści o miłości i niespełnionych marzeniach.
Pierwsza dotyczy 91-letniego staruszka, który wspomina swoje życie
w listach do ukochanej. I druga opowieść o dwójce młodych ludzi,
których tak wiele różni. Ona – studentka historii, on – kowboj
z rodeo, który skrywa pewną tajemnicę.
Film bardzo mi się podobał.
Wzruszałam się w momentach, kiedy to Sophia i Ira czytali jego
listy, kiedy to Ira opowiadał jej o swoim życiu, o życiu z jego
Ruth. Chyba właśnie najbardziej podobały mi się te momenty. To
takie piękne było dla mnie, że mężczyzna pisał do swojej
ukochanej i jak ważne dla niego były te listy.
Następny film, który udało mi się
obejrzeć, kiedy to przepisywałam notatki, to „Karuzela”.
Historia dwóch przyjaciół, którzy byli nierozłączni, a których
w pewien sposób poróżniła kobieta. Chociaż nie jestem do końca
pewna, czy można to tak ująć. Film o miłości i zdradzie,
przyjaźni i... tajemnicy.
Szczerze mówiąc obejrzałam film ze
względu na obsadę męską. Tak! I myślę, że Mikołaj Roznerski i
Mateusz Janicki bardzo się spisali, wypadli naprawdę dojrzale.
I trzeci film, który udało mi się obejrzeć to „Warsaw by
Night”. Krótkie opowieści o kobietach, o ich postrzeganiu miłości
i związków. A wszystko to w jedną noc, która może zmienić ich
życie.
Może nie jestem zachwycona tym filmem, ale dobrze go się
oglądało pomiędzy notatkami, które ogarniałam. I raz na jakiś
czas oderwałam wzrok od kartek, aby zerknąć na ekran na dłuższą
chwilę.
Ogólnie, to mam za mało czasu. Na wszystko.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was i że przyjemniej spędzacie czas, niż ślęczenie nad notatkami. Życzę miłego wieczoru i niedzieli. I nie zapomnijcie posłuchać. Buziaki :)
Cześć Wam! Mimo iż mamy już kalendarzową jesień, za moimi
oknami wciąż słońce i jest ciepło. No może dziś nieco mniej,
niż w ostatnie dni, ale i tak powinniśmy korzystać jak najwięcej
z ostatnich letnich promieni słońca. Zwłaszcza, że niedługo już
chyba na dobre zasiądzie jesień, podczas której swobodnie będziemy
mogli usiąść pod kocykiem z dobrą książką i gorącą herbatą
– coś co lubię i jak każdy miłośnik czytania. :)
Co do czytania. Nic się ostatnio nie pojawiło, ale
czytam czytam. Bo odkąd skończyłam „Maybe Someday”, którą
przeczytałam dosłownie w jeden dzień, wzięłam się za „Zaginiona
dziewczyna” - Gillian Flynn i ją męczę. Tak, męczę. Kiedyś
obejrzałam film na podstawie tej książki, przyznać muszę, że
nie była to jakaś wielka rewelacja, ale całkiem dobrze mi się
oglądało. Co innego za drugim razem, dla mnie film na jeden raz.
Jednak postanowiłam dać szansę książce, zobaczymy jak będzie
dalej. Chociaż opinie są różne.
W
ostatnim czasie na nowo wciągnęłam się w wir seriali (na
nieszczęście) Pretty Little Liars i Prawo Agaty, to były jedyne
seriale, które zajmowały mój czas. A obecnie... W sierpniu wraz z
koleżanką zaczęłam oglądać Dextera, co prawda od czwartego
sezonu, ale to mi w niczym nie przeszkodziło. M. skróciła mi
najważniejsze wątki, co i jak i się wciągnęłam na maksa. Został
mi tylko do obejrzenia ostatni sezon.
Zerknęłam również
na inny serial, który został mi polecony przez parę osób, a
mianowicie „Suits”, gdzie gra przystojny Patrick J. Adams. Mam za
sobą zaledwie cztery odcinki, ale myślę, że zostanie ze mną na
dłużej. Przy tym serialu, widząc ciągle aktorów w tych
garniturach przypomniałam sobie o innym serialu, który tak bardzo
uwielbiałam i bardzo ubolewałam, że się skończył. Mowa
oczywiście o „White Collar”.
Oglądaliście,
któryś z tych seriali? :)
Czym się jeszcze zajęłam
podczas tego miesiąca? Na pewno większą aktywnością! :) Ubolewam
nad tym, że w sierpniu podczas pracy odpuściłam sobie to nad czym
pracowałam przed wakacjami. Trochę przybyło, o tak. Ale Mel B,
Chodakowska przybyły na pomoc. Może z czasem zacznę w końcu
biegać. Trzymajcie kciuki.
Skończyło się lato. Powoli też
kończy się wrzesień, a co za tym idzie? Tak, tak. Już wszyscy
studenci wracają do swoich obowiązków, w tym również ja. Już od
poniedziałku wszystko wróci do normalności, bez żadnego obijania,
tylko ciężka praca (no dobrze, żartuję. zawsze się znajdzie czas
na leniuchowanie z książką.) Oczywiście na studia w pełni
przygotowana.
Tak, uwielbiam takie „szkolne, kolorowe pierdoły". :)
Aaaa i trochę muzyki na koniec. MJUT i ich - "Wszyscy ludzie i ja", których odkryłam całkiem niedawno i mi się spodobała ta piosenka. Słuchajcie :)
To nie taka trzynastka pechowa, bo to wspaniała trzynastka!
Całe dwa miesiące mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że nie
czytałam. Niestety mało, ale czytałam. Praktyki, które musiałam
odbyć, praca wakacyjna zabałaganiły mi trochę wakacje, przez co
może i miałam mniej czasu. A jak go już miałam wykorzystywałam
go bardziej aktywnie, nie siedząc przy laptopie, czy przy książce.
Ale, ale...
Udało mi się przeczytać „Między życiem a życiem”, którą
zamierzałam przeczytać już jakiś czas temu. Po przeczytaniu opisu
z okładki muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś innego.
Sama nie wiem czego. Czułam niedosyt po przeczytaniu tej książki,
która swoją drogą zaciekawiła mnie jakoś w połowie, jak i nie
dalej. Naprawdę strasznie męczyłam jej początek. Dokończyłam
ją, bo chciałam wiedzieć jak to się potoczy dalej z podwójnym
życiem bohaterki, a co najważniejsze czytałam dla niego: Ethan!
Polubiłam tego chłopaka odkąd się pojawił. Pokochałam chłopaka,
który był w tym jednym życiu dziewczyny, dlatego bardzo mi się
nie spodobał koniec tej książki.
W tym czasie skończyłam też
serię Olgi Rudnickiej. „Do trzech razy Natalie” była ostatnią
częścią o pięciu siostrach. Wydaje mi się, że była chyba
najzabawniejszą częścią, chociaż to naprawdę ciężko
stwierdzić. Bardzo często się uśmiechałam pod nosem czytając o
losach sióstr.
Panowie: Adrian, Marian i Marcin
dali niezły popis w ostatniej części – uwielbiam ich trójkę.
Razem są naprawdę przezabawni. Faceci, którzy nie potrafią dać
sobie rady z pilnowaniem dzieci i domu. A jeśli mowa o dzieciach.
Córka jednej z bohaterek Amelka wykazała się w tej części jak
nigdy. Już w poprzednich książkach pokazała, że jest mądrym
dzieckiem, to w tej przebiła samą siebie. Przebiegła jak matka i
ciotki.
Wielka szkoda, że to już
ostatnia przygoda Natalii 5.
Dalej. Dalej przyszła kolej na
„Cztery sekundy do stracenia”. Książka o dwójce młodych
ludzi, którzy zmagają się ze swoją przeszłością.
Coś mi w niej brakowało, jednak
podobała mi się, mimo iż nie przepadałam za główną bohaterką.
Za to uwielbiałam Caina. Człowiek zagadka. Mężczyzna zafascynował
mnie od początku, kiedy to jego życie ponownie wywraca się do góry
nogami, gdy w jego drzwiach pojawia się Charlie. Bardzo mnie
ciekawiło co ukrywał mężczyzna, co naprawdę kryje się za twarzą
Caina.
Wielki plus za to, że historia
była opowiadania zarówna z punktu widzenia mężczyzny jak i
Charlie.
Rebecca Donovan i jej „Co
jeśli...” Cal Logan dostrzega swoją dawną przyjaciółkę w
kawiarni, w mieście gdzie studiuje. Tyle, że to nie jest Nicole.
Wygląda tak samo jak jego miłość z dzieciństwa, tyle że to nie
ona. Dziewczyna, którą spotyka to Nyelle.
Chłopak zaczyna zastanawiać się
co się stało w przeszłości, co spowodowało, że Nicole zniknęła.
Chciał wiedzieć kim jest Nyelle i dlaczego tak bardzo mu przypomina
przyjaciółkę.
Czytanie tej książki zajęło mi
naprawdę dużo czasu. Mimo iż bardzo mnie ciekawiło czy Nyelle to
Nicole i co się wtedy stało, bardzo mnie również męczyło. Nie
przepadałam także za Nyelle – podziwiłam ją. Zaskakiwała mnie
za każdym razem, od jego pomysłu do drugiego. Imponowała mi, że
ma tyle radości w sobie i optymizmu, chociaż nie do końca. Czuła
się zraniona i się skrywała.
Nie spodziewałam się takiego
zakończenia. Bardzo się wzruszyłam, bo mimo iż wymyślałam różne
opcje co mogło się wydarzyć w przeszłości, nigdy nie przyszła
mi do głowy taka sytuacja.
Aaaa! Nie wiem od czego powinnam
zacząć. Ale chyba od tego, że zakochałam się w tej książce.
Zakochałam się w głównym bohaterze. Zakochałam się w tej
muzyce. W uszach ciągle słyszę Peterson'a i nie wiem czy bardziej
wolę Maybe Someday, czy Living a Lie, a może It's You? I pozostałe
również.
Ale może od początku...
Ona, Sydney – dziewczyna, która ma
uporządkowane swoje życie: studiuje, pracuje i ma chłopaka, o
którym myśli, że to ten. Nagle, całe jej życie się rozpada w
jej dwudzieste drugie urodziny. Traci przyjaciółkę, chłopaka,
pracę i dach nad głową.
On, Ridge, chłopak, który potrafi
grać na gitarze, jak nikt inny. Gra całym sobą, i to całkowicie.
Nie
potrafię opisać, jak bardzo wciągnęła mnie tak książka.
Przeczytałam ją dosłownie w pół dnia, nie potrafiłam się
oderwać. Już dawno nie czytałam książki, przy której
zapomniałam o całym bożym świecie. Śmiałam się przy niej i
płakałam jak nigdy. Autorka naprawdę wprowadziła świetny humor w
tę książkę. Uwielbiam Warrena, przyjaciela głównego bohatera,
który to najbardziej powodował uśmiech na mojej twarzy. Myślę,
że autorka świetnie wykreowała każdą postać. Doskonale pokazała
jak dwoje ludzi zmaga się ze swoimi uczuciami. Jak muszą skrywać
swoją miłość i pożądanie. Książka sama rozwaliła mnie
emocjonalnie od środka.
Piosenki są przypadkowe, bo naprawdę wszystkie mi się podobają. :)
Od ostatniego czasu przeczytałam kilka książek, jednak jakoś się złożyło, że nie miałam czasu o nich wspomnieć. Dlatego w kilku zdaniach o nich napiszę w jednym poście. I na pierwszy ogień idzie... "Z Tobą się nie nudzę"
Alice Clayton "Z Tobą się nie nudzę"
Tak więc po ostatniej książce "Nie dajesz mi spać" zabrałam się za jej drugą część a mianowicie "Z Tobą się nie nudzę". Jak wspominałam tutaj książka bardzo mi się podobała. Przyjemna, zabawna, którą szybko się czyta i powoduje, że chce się więcej. Dlatego zaczęłam czytać kolejną część. Wrażenia? Mieszane. Postać Caroline stała się dla mnie denerwująca. Ciągle tylko kariera i kariera, czasem miałam wrażenie, że zapomina o wszystkim innym oprócz pracy. Nie lubiłam takiej Caroline. Za to uwielbiałam Simona! Tak! Od pierwszej strony aż do ostatniej. Chyba tylko dla niego skończyłam czytać tę drugą część.
Iwona Czarkowska "Słomiana wdowa"
Kolejna książka, którą przeczytałam w tym czasie była "Słomiana wdowa" Iwony Czarkowskiej. Zwariowana i szalona Zu i jej perypetie. Zuzanna pracuje w agencji nieruchomości, ma męża Michała, który jest lekarzem i wyjeżdża do Londynu. Takim o to sposobem szalona Zu zostaje sama. Na szczęście wpada do niej jej siostra Baśka. Dlaczego na szczęście? Zuzanna nie potrafi gotować, ale za to potrafi wywrócić się na prostej drodze i wszędzie wkłada swój ciekawski nos.
Nie powiem, abym jakoś bardzo zainteresowała się tą książką, ale przeczytałam będąc ciekawa jej zakończenia. I mam nadzieję, że kiedyś sięgnę po jej druga część.
Olga Rudnicka "Natalii 5"
Coś, za co miałam zabrać się już wcześniej i już dawno na mnie czekały! :) O czym mówię? O "Natalii 5" Olgi Rudnickiej, a także kolejnej jej części "Drugi przekręt Natalii". Miałam sesję, naukę, jednak jakoś dla Natalii znalazłam trochę czasu i bardzo mi się podobały. Komedia plus kryminał, coś wspaniałego. Książki zainteresowały mnie już od pierwszych kartek. Jedno tajemnicze morderstwo i pięć kobiet o tym samym imieniu i nazwisku.
Naprawdę polecam! Można pokochać każdą Natalię i wszystkie jednocześnie. Gdybym miała wybierać, nie potrafiłabym. Każda kobieta jest inna, ale każda powoduje tyle samo zamieszania. Wstawiam kilka zabawnych cytatów z książki. Kilka, chociaż w książce nie brakuje humoru!
"- Przyjechałeś z Leszna? - zapytał Adrian. - Z Poznania. Dlaczego miałbym przyjeżdżać z Leszna? - zdziwił się Darek. - Natka jest z Leszna. Myślałem... - Poznali się w Poznaniu - pospieszyła z wyjaśnieniem Magda. - Na studiach - dodała Natka. - Przecież ty jeszcze nie studiujesz - zauważył Marcin. - No i co z tego? Ale mnie przyjęli. Więc jestem na studiach. - Jesteście na tym samym kierunku... - domyślił się Marek. - Nie, Darek studiuje historię - odezwała się Magda. - To jak się poznaliście? - Adrian spojrzał podejrzliwie na chłopaka."
"- Cała szopka jest po to, żeby przekonać twojego eks, że masz nowe życie - zwróciła się do niej Anna. - Tylko że on teraz myśli, że twoje nowe życie wygląda tak, że zdradzasz Krzysztofa z Marcinem, który jest chłopakiem Magdy, a Magda zdradza Marcina z Darkiem, który jest chłopakiem Natki. Więc gdyby to wszystko była prawda, to by znaczyło, że mamy tu seksklub. Kawy? - Podała filiżankę Potockiemu."
"Zwłoki znaleźli tylko dlatego, że się nie ruszały." - Padłam, gdy to przeczytałam! Tak podsumowała prace policjantów jedna z sióstr. Czytając, znając dokładniej treść co i jak, gdy to przeczytałam nie mogłam śmiać się przez jakiś czas. :)
Oczywiście to nie koniec historii sióstr. Jest kolejna, trzecia część, której jeszcze nie przeczytałam. Ale na pewno za jakiś czas to nadrobię!
Harlan Coben "Tęsknię za tobą"
I ostatnia książka, którą przeczytałam zaledwie w jeden dzień, bo tak mnie wciągnęła to: Coben Harlan – Tęsknię za tobą. Uwielbiam Cobena, więc byłam w siódmym niebie, kiedy sprawiłam sobie za prezent tę jego książkę.
Wszystko zaczyna się od jednego kliknięcia. Stacy, przyjaciółka głównej bohaterki Kat zakłada jej profil na randkowym portalu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Kat nie znalazła tam swojego byłego narzeczonego, który odszedł od niej osiemnaście lat temu. I nagle wszystko wraca. Dawna miłość, tęsknota za mężczyzną.
Kat Donovan jest policjantką jak jej ojciec, który już nie żyje. Kat również z tym się zmaga. Mimo iż jego zabójca siedzi za kratkami, kobieta próbuje odkryć na nowo prawdę o jego zabójstwie. Wszystko to powoduje, że jest to fantastyczna książka. Ja naprawdę nie mogłam się od niej odciągnąć.
Autor: Alice Clayton Tytuł: Nie dajesz mi spać Cykl: Nie dajesz mi spać (tom 1) Data wydania: 24 września 2014 Ilość stron: 400 Wydawnictwo: Pascal
Lekka, przyjemna i zabawna. Naprawdę
zabawna. Zaczynasz czytać, a tu już koniec, właśnie tak miałam z
ta książką. Czułam niedosyt po jej skończeniu, na szczęście...
jest kolejna część, za którą biorę się z przyjemnością. Ale
od początku.
Caroline przeprowadza się do nowego
mieszkania i wszystko byłoby idealne, gdyby nie... jej sąsiad. Dokładnie.
Podczas każdej nocy Caroline słyszy dziwne odgłosy zza ściany.
- O, tak. - Łup.
- O, tak.
- Łup.
Tak, to sąsiad za ścianą i jego
harem, jak to nazwała Caroline jego towarzyszki. Kiedy to po raz
kolejny kobietę budzą erotyczne przygody Simona – sąsiada,
miarka się przebrała. Nie zważając na strój jaki ma na sobie
zapukała do drzwi mężczyzny. I tak to zaczęła się przyjaźń
Caroline i Simona, a między nimi aż kipi od tłumionej namiętności.
Pomimo iż lubiłam drugoplanowych
bohaterów – Mimi i Sophii przyjaciółek Caroline, czy tez
przyjaciół Simona, a także Jillian szefową Caroline –
najchętniej czytałam, kiedy sceny składały się tylko z głównych
bohaterów. I naprawdę nie miałam ich dosyć. Autorka znakomicie
pociągnęła cały ten ich wątek. Chciało się czytać i czytać.
Oczywiście, jakbym mogła zapomnieć o
innym domowniku w mieszkaniu bohaterki. Tak, Caroline miała
wspaniałego kota – Clive. Uwielbiałam tego kota. Czasami miałam
wrażenie, że on więcej rozumie niż inni, serio.
Podsumowując książka ta podobała mi
się. Dawno nie czytałam tak przyjemnej i zabawnej książki. Mam
nadzieję, że kolejna część „Z Tobą nie nie nudzę” mnie nie
zawiedzie.
Już dawno słyszałam o tej książce, o całym tym cyklu, jednak jakoś mnie nie przekonywały. Skusiłam się dopiero, kiedy koleżanka mi ją wcisnęła w ręce (i to dosłownie!) i tak to przeczytałam.
Czytając opinie o książce, wszyscy porównywali ją do "50 twarzy Greya". Jakby nie patrzeć fabuła prawie identyczna. Jednakże większość opinii było za Crossem. Mnie samej ciężko ocenić.
On, młody, bogaty i przystojny Gideon Cross. Po prostu Bóg, wymarzony mężczyzna dla każdej kobiety. I ona, główna bohaterka Eva, która nigdy by nie pomyślała, że ktoś taki jak Cross zainteresuje się nią. A jednak... i tu wszystko się zaczyna.
Wiele razy chciałam zostawić tę książkę i do niej nie wracać. Zwłaszcza, kiedy obydwoje głównych bohaterów mnie denerwowali. Ciężko było mi czytać ciągle ich erotyczne wątki (mimo iż wiedziałam, czego dotyczy książka), a także kłótnie między nimi, ucieczki Evy, ciągłe gadanie o tym samym, jak ważni dla siebie są i że uda im się zmagać z ich przeszłością. I w tym właśnie momencie chciałam tą książkę dokończyć, tylko ze względu na tajemnicę Crossa. Chciałam wiedzieć co i jak dokładnie, bo z treści można co nieco wywnioskować. No, ale cóż... aby dowiedzieć się więcej o bolesnej tajemnicy Gideona musiałabym sięgnąć do tomu 2, bo w pierwszym nie zostało to wyjawione.
Mimo iż książka ma wielu zwolenników i ją chwalą, również w kolejnych częściach, ja chyba sobie odmówię. Może kiedyś się skuszę na dalsze lody Gideona i Evy, w co wątpię.
Jakoś nigdy specjalnie nie ciągnęło
mnie do książek Pretty Little Liars. Zwłaszcza jak pisali, że się
różni od serialu, istnieje jakaś bliźniaczka Alison i tak
dalej. Podobał mi się serial i nie chciałam tego zmieniać,
czytając książki, w których pojawiały się inne wątki. Ale
jednak... Właśnie skończyłam pierwszy tom „Kłamczuchy”. Nie
wiem czy to z powodu przerwy w serialu, za którym już tęsknię, iż
mnie cholernie denerwuje. Bo mimo całego uwielbienia serialu, ile
można tego tak ciągnąć?! Powoli robi się to nie smaczne.. ale
wciąż czekam na nowe odcinki.
Ale nie o tym mowa. Nie powiem, że
mnie bardzo wciągnęła, że nie mogłam się oderwać od Kłamczuch,
bo mogłam i zrobiłam to parę razy, ale w pewien sposób mnie
zaciekawiła, ponownie. Kilka razy zastanawiałam się, czy ta scena
była w filmie, bo faktycznie zapominałam. Umknęło mi kilka innych
też rzeczy.
Po tej jednej części wciąż Spencer
jest tą, którą najbardziej lubię. I muszę przyznać, że
najbardziej uwielbiałam czytać rozdziały z jej udziałem.
Uwielbiam też Wrena w książce! Pamiętam, lubiłam go też w
filmie, ale Toby całkowicie mi go przyćmił, więc naprawdę
świetnie było sobie przypomnieć duet Wrena i Spencer.
Lubię Emily, chociaż nie przepadam za
jej partnerkami. Tak też jest z Mayą, nie przypadła mi do gustu w
filmie, a tym bardziej w książce. Aria i Hanna, z nimi bywa różnie.
Aria i Ezra. Ezra? Widzę go w serialu na początku i teraz w piątym sezonie. Różnica? Ogromna. Dlatego ciężko cokolwiek mi napisać o
nich po jednym tym tomie, gdzie wydali mi się nudni. No cóż.
Nie wiem jak będzie z dalszymi tomami,
ale mam nadzieję, że uda mi się przeczytać jakieś kolejne. Bo
jednak ciekawość trochę zżera, jak to potoczyło się dalej w
książce, znając serial.
Autor: Jojo Moyes Tytuł: Zanim się pojawiłeś Cykl: Zanim się pojawiłeś (tom 1) Data wydania: 11 września 2013 Ilość stron: 382 Wydawnictwo: Świat książki
Brak mi słów, jak bardzo wchłonęła
mnie ta książka. Z każdym kolejnym rozdziałem chciałam więcej i
więcej. Gdyby nie to, że miałam obowiązki, 380 stron połknęłabym
w jeden dzień. Powieść, która trafia do serc, a mojego na pewno.
Życie dwudziestosześcioletniej Lou
wywraca się do góry nogami, kiedy z dnia na dzień traci pracę w
kawiarni, którą uwielbiała. Poszukując nowej pracy trafia do domu
państwa Traynor, gdzie zostaje opiekunką Willa.
Will to trzydziestoparoletni mężczyzna,
który od dwóch lat jeździ na wózku. Mężczyźnie ciężko jest
przyzwyczaić się do nowego życia. Oddala się od każdego, kto
chce mu pomóc, stając przed ciężkim wyborem, którego on jednak
już dokonał. Z rozdziału na rozdział miałam nadzieję, że Will zmieni swój wybór i mimo wszystko nigdy jej nie
traciłam.
Na początku powieści Lou ciężko jest porozumieć się z Willem. Kobieta nie wiedziała jak się przy nim zachowywać, co robić, jak rozmawiać i o czym. Często mężczyzna był opryskliwy i zawsze znajdował powód, aby docinać Lou. Mimo to kobieta się nie poddawała. I z czasem znajduje tę nić porozumienia z Willem, z dnia na dzień lepiej się dogadują.
Sama osobiście muszę przyznać, że uwielbiałam słowne potyczki tych dwojga, czy też kiedy to głównie Will przekomarzał się z główną bohaterką. Uśmiechałam się na samo jej nazwisko: Clark, kiedy Will je wypowiadał.
Jest to książka, która mnie bawiła, ale która powodowała, że się wzruszałam i płakałam. Także drogie panie, chusteczki w rękę, kiedy zaczniecie czytać, bo na pewno nie obejdzie się bez łez.