czwartek, 14 stycznia 2016

Książkowo #3

Witam witam. 

Mamy już połowę stycznia, co dla studenta oznacza, że ma wiele, wiele nauki. Zaczęły się wszystkie te zaliczenia i wielkimi krokami zbliżamy się do sesji, bo tu już na samym początku lutego. Ja zasypana byłam nauką od samego stycznia, kiedy tylko wróciłam na uczelnię po nowym roku. Koło za kołem, w tygodniu ciągle coś. I tak siedzę z nosem w notatkach, a pomiędzy próbuję pisać kolejny rozdział pracy co idzie po ślimaczemu. Mimo to w święta znalazłam czas na książkę i o to:


Cztery części „After” Anny Todd przeczytałam, a właściwie wchłonęłam je błyskawicznie. Pierwsza część „Płomień pod moją skórą” tak mi się spodobała, że nie było innej opcji aby nie sięgnąć po kolejną i kolejną część. Chociaż muszę przyznać, że czasami... no cóż potrzebowałam chwili przerwy od Hardina i Tessy, ale szybko do nich wracałam.

Tak więc, spodobała mi się opowieść o dziewczynie, która miała idealne, poukładane życie, która marzyła o swojej przyszłości w wydawnictwie i która nagle poznaje tajemniczego Hardina. Wtedy jej życie diametralnie się zmienia. Tessa przeżywa radosne, szczęśliwe chwile, jak i także te smutne, pełne rozpaczy. Rozpoczyna życie, które tak bardzo się różniło od jej poprzedniego życia. I wiele razy pytana, czy mogłaby cofnąć czas, gdy poznała Hardina, który przysporzył jej tyle smutków, za każdym razem odpowiada: że nie.

Nie potrafię stwierdzić, która część podobała mi się najbardziej. Dla mnie wszystko wiązało się z jedną wielką całość, jakby nie było przerwy. Do tego wiele, naprawdę wiele wydarzeń. Nie mogę powiedzieć, że bohaterowie mnie nie denerwowali, bo to robili. Czasami miałam wrażenie, że Tessa zachowuje się niemądrze, że jest egoistką i to nie tylko winą Hardina były te wszystkie ich problemy, ale jej także. Oczywiście znalazłabym jakieś minusy w After, jednak mimo wszystko i tak podobała mi się, więc polecam. 



Inną książką, którą przeczytałam w ostatnim czasie była „Diabli nadali” Olgi Rudnickiej. Już kiedyś wspominałam o niej, kiedy przeczytałam, że zamierza niedługo wyjść. Nie mogłam się doczekać, ale w końcu mogłam ją przeczytać. Nie czytałam wiele książek Rudnickiej, bo tylko trzy części „Natalii 5”, ale tak mi się one spodobały, że nie mogłam odpuścić „Diabli nadali”. 

I tak zaczytałam się w opowieści o Dagmarze Różyku, który zostaje znaleziony martwy i jego asystentce Monice. Wiemy, że mężczyzna był za życia obiektem pożądania kobiet. Więc kto mógłby chcieć jego śmierci? Kochanka, a może zazdrosny chłopak, mąż? A może chodziło o karierę? Tak więc, jest wiele motywów i podejrzanych. 

Zabawna historia o tym, jak Monika próbuje rozwiązać sprawę śmierci swojego szefa. I wszystko byłoby na swoim miejscu, gdyby nie to, że... tak tutaj jest wielki obrót o 360 stopni, dlatego nie zdradzam, tylko zachęcam do czytania. Zwłaszcza jak ktoś już zapoznał się z książkami Olgi Rudnickiej i mu się podobały. 


Pozdrawiam! :)