sobota, 17 marca 2018

Książkowo #9


Witajcie! U Was za oknem też taka nijaka pogoda? Już zapowiadało się na wiosnę, a znowu jednak zrobiło się bardzo zimno. Wrr. Dzisiaj mam dla Was kilka książek, które udało mi się przeczytać, ale jakoś nie doczekały się one jakiś dłuższych opinii. Tak więc na pierwszy rzut idzie między innymi Abbi Glines, czy Sparks. Zapraszam :)


 

Pamiętam, jak parę lat temu przeczytałam pierwszy raz historię Blair i Rusha i wtedy mnie zaciekawiła. Przyjemnie mi się poznawało ich historię. Jednak, kiedy ponownie później poznałam ich losy, odniosłam wrażenie, że ogólnie książka jest słaba. Mimo to, sięgnęłam po kolejną część, tym razem o Delii i Woodsie. Ona młoda dziewczyna z przeszłością. On, bogaty i przystojny, który może mieć każdą. Spotykają się, poznają i jak to bywa zakochują się w sobie. Jednak zanim ze sobą będą muszą się zmierzyć z przeszłością, ale i z innymi problemami, przez które nie mogą być razem.

Musze przyznać, że książka mnie wynudziła. Mimo iż narzekałam na historię Blair i Rusha, to jednak była i tak bardziej ciekawa niż historia Delli i Woodsa. Może przez to, że jakoś nie mogłam obdarzyć dziewczyny sympatią? Ogólnie, nie przekonała mnie ta historia i nie sięgnę po dalsze ich losy. No, ale bardzo polubiłam Granta, już od pierwszej częsci, więc może jeszcze i tak sięgnę po książki autorki. :D



A więc po Motylku przyszła pora na kolejną część z mieszkańcami Lipowa. Tym razem Daniel Podgórski mierzy się zabójstwem dwóch młodych kobiet, które zostały brutalnie okaleczone. Czy to dzieło seryjnego mordercy? Policjant z Lipowa wraz z niezawodną Klementyną Kopp próbuje rozwiązać tą zagadkę. Dlaczego te kobiety nie żyją? Kto chciał ich śmierci? Podejrzanych wiele, śledztwo stoi w miejscu, a pojawia się kolejna ofiara.

Moje pierwsze spotkanie z autorką podczas czytania Motylka nie sprawiła, że się zachwyciłam tą serią, ale ogólnie była przyjemna, więc sięgnęłam po kolejną część. Mam lekkie wrażenie, że „Więcej czerwieni” jest nieco słabsza, a przynajmniej dla mnie. Sprawa z morderstwem ciekawa, ale nie aż tak chyba jak poprzednia w Motylku. Autorka kolejny raz podrzuca wiele podejrzanych. Nie można się domyślić, kto tak naprawdę stoi za tymi morderstwami, bo autorka ciągle podrzuca to nowe tropy, a my zmieniamy swoje zdanie kto to może być. Dodatkowo jest kilka wtrąceń przez tajemniczego mordercę, który opowiada o swoich zabójstwach. Czy to ma związek z obecnymi morderstwami w Lipowie?

Seria ta nie jest takim typowym kryminałem. W dużej mierze to taki obyczajowa powieść z wątkiem kryminalnym. Poznajemy wielu charakterystycznych bohaterów, którzy oczywiście mają swoje za uszami, a Daniel i Klementyna wyciągają ich brudy na wierzch. O dziwo, muszę wspomnieć, że wciąż nie załapałam sympatią do Klementyny, ale już mnie tak nie irytowała, jak w poprzedniej części. Może z czasem w końcu uda mi się ją polubić?



Kto nie zna książki Sparksa? Chyba każdy przeczytał przynajmniej jedną jego książek. Ja mam kilka książek za sobą, ale jeszcze się nie zawiodłam, wiec z chęcią będę poznawała jego nowe, jak i te starsze już książki. O książce "Spójrz na mnie" naczytałam się wiele. Jedni byli zachwyceni, drudzy trochę negatywnie ją oceniali. Jakie było moje wrażenie?
Ja muszę przyznać, że mi się bardzo podobała. Polubiłam bohaterów Collina i Marie. Historia zaciekawiła mnie od samego początku. Spodobał mi się humor autora pomiędzy Collinem, a jego przyjacielem. Podobało mi się to, że ich uczucie rozwijało się powoli. Byłam jednocześnie zaciekawiona tym wątkiem kryminalnym. Więc dla mnie na plus.


 

Mam mieszane uczucie do tej historii. Z jednej strony mi się podobała, ale książka ma też swoje wady. Początek był nieco powolny, ale dobry. Miał on taki mroczny klimat, który myślę, że z czasem trochę zniknął. Akcja przyśpieszyła, zaczęło się więcej dziać. Historia jednocześnie wciągała, bo nic nie było takie proste, było naprawdę wiele tajemnic, niedomówień. A jednocześnie jednak czegoś mi zabrakło.

To, że akcja nabrała tempa, nie znaczy, że poszło to w dobrą stronę. Lubię wiele wątków, które spajają się w jedną całość w kryminałach. Tutaj te wątki też się łączyły, ale miałam wrażenie, że tak trochę się jednocześnie rozjeżdżały. Łączą się tutaj dwa ważne wątki. Jeden dotyczący zabójcy kuzynki Callie – Potwora znad rzeki Ohio i drugi wątek rodzinny Tessy, dziewczyna próbuje odnaleźć matkę i siostrę, którą podejrzewa, że wie więcej na temat tamtej letniej nocy kilka lat temu.

Pomysł był. Historia w jakiejś części wciągała. Nie była przewidywalna, więc nie mogłam domyślić co i jak. Kto stoi za tym wszystkim, kto jaką rolę tu odgrywał. Jednak jak po zakończeniu złożyłam to w całość, to jednak nie było takiego efektu wow. Zakończenie ogólnie też mnie nie powaliło. Tutaj autorka mogła pokazać coś innego. Nie mogę powiedzieć, że książka była zła, bo nie była. Czytałam, że jest to debiut autorki, więc myślę, że ten debiut był dobry. Chociaż dla fanów thrillerów można się troszkę chyba zawieść.



Pisałam już, ale powtórzę, że bardzo polubiłam serię Rizzoli & Isles. Każda część jest dobra, może jedna ma jakieś tam małe minusy, ale i tak całość jest bardzo na plus. Podoba mi się również to, że autorka łączy główne bohaterki z danym morderstwem. Tym razem główną rolę tutaj grała Maura Isles, którą bardzo lubię.

Kiedy policyjna ekipa przyjeżdża na miejsce zabójstwa, okazuje się, że mają oni przed sobą zwłoki Maury Isles. Jakie mają zaskoczenie, gdy po chwili pojawia się Maura cała i zdrowa. Co się dzieje? Kim jest tajemnicza ofiara? Jaki ma związek z Maurą?

W tej części możemy się więcej dowiedzieć o doktor Isles. Kim jest, skąd pochodzi, jaka była jej przeszłość. Morderstwo oczywiście wiąże się z jej osobą, z jej przeszłością. Dowiadujemy się o serii morderstw dokonanych kilka lat temu - co było ciekawym wątkiem. Jestem zachwycona tą serią autorki i z chęcią poznaje dalsze losy bohaterek.



Mam nadzieję, że Was nie wymęczyłam i dotrwaliście do końca. Czy czytaliście, którąś z przeczytanych przeze mnie książek? A może macie w planach?
Pozdrawiam, Ania 💛




środa, 14 marca 2018

116. "Gdzie jest Mia" - Alexandra Burt





„Estelle Paradise budzi się w szpitalu po tym, jak została znaleziona na dnie wąwozu bliska śmierci, z raną postrzałową głowy i amnezją. Wkrótce dociera do niej straszna prawda: jej siedmiomiesięczna córeczka Mia zaginęła. 

Kilka dni wcześniej Estelle odkryła, że łóżeczko jej córki jest puste. W mieszkaniu nie było śladów włamania, za to zniknęły z niego wszelkie ślady istnienia Mii: jej pieluszki, ubranka, butelki. Zrozpaczona matka nie potrafi tego wyjaśnić, ale za wszelką cenę usiłuje znaleźć córkę. Chaotyczne zachowanie Estelle i tajemnicze okoliczności zaginięcia dziecka sprawiają, że to ona staje się główną podejrzaną w oczach policji i opinii publicznej. Czy słusznie? Gdyby tylko sama to wiedziała… „ 

Ta książka zainteresowała mnie już dawno. Do tego czytałam pochlebne opinie, więc tym bardziej byłam ciekawa. Dopiero z czasem zaczęły się pojawiać takie mniej pozytywne recenzje i mój entuzjazm opadł. No, ale uznałam, że najwyższa pora poznać tę historię, zwłaszcza że książkę miałam już na półce.

Powiem Wam, że niczego nie oczekiwałam, dlatego się nie zawiodłam. Ale jeśli, ktoś oczekuje wiele od książki, to można. Nie mogłam jakoś wbić się w całą tą historię. Ciekawiło mnie co naprawdę stało się Estelle, gdzie jest Mia, a może: czy Mia w ogóle istniała? Wiele intrygujących pytań. Jednak, dla mnie autorka nie spisała się do końca. Zainteresowała mnie sytuacją, ale nie spowodowała, że nie można było się odciągnąć od lektury. Także przez większą część nie byłam zadowolona. Miałam też wrażenie, że nie było też żadnego napięcia. Książka z czasem też stawała się przewidywalna. Można przewidzieć to i tamto.

Przyznam, że autorka zainteresowała mnie treścią dopiero przy końcu. Kiedy została mi jedna czwarta do końca, to wtedy zrobiło się ciekawie. Akcja tak jakby przyśpieszyła, trochę więcej się zaczęło dziać. No, ale to chyba nie uratowało książki w moich odczuciach.

Jak pisałam, nie oczekiwałam zbyt dużo od książki. Porusza ona ważne tematy, związane z macierzyństwem. Jak może wpłynąć na rodziców zniknięcie dziecka. No, ale autorka nie stworzyła historii, od której nie można się oderwać. Nie żałuję czasu, który przeznaczyłam na książkę, ale był to jednak dla mnie taki średniak.  Nie polecam, ale też nie odradzam – sami zdecydujecie, czy chcecie zobaczyć co się stało z dzieckiem kobiety, z małą Mią. 

Buziaki, Ania! ❤


sobota, 10 marca 2018

115. "Siła, która ich przyciąga" - Brittainy C. Cherry



Tytuł: Siła, która ich przyciąga
Autor: Brittainy C. Cherry
Data wydania: 8 listopada 2017
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Filia

Twórczość Brittainy C. Cherry bardzo polubiłam już po jej pierwszej historii, jaką czytałam, czyli "Kochając pana Danielsa", już wtedy autorka skradła moje serce. Sięgając po jej serię Żywioły, muszę przyznać, że nie poznałam jej w kolejności, w której się ukazywały, ale myślę, że to w niczym nie przeszkadza, bo każda historia to nowa historia.

Ja zaczęłam od drugiej części "Ogień, który ich spala", autorka mnie nie zawiodła, chociaż czułam pewien niedosyt. Inaczej było w przypadku, gdy sięgnęłam po "Powietrze, którym oddycha" – historia bardzo mnie zachwyciła. Podobnie, jak ostatnia część. "Siła, która ich przyciąga" to wspaniała historia.

Dwoje różnych bohaterów. Ona – Lucy, ciągle uśmiechnięta, pełna energii i optymizmu. Kobieta, która zaraża swoim uśmiechem. On – Russell, mężczyzna z przeszłością, który wie co to ból i odrzucenie, a nie wie co to miłość. Czy za sprawą Lucy okaże się, że jego serce nie jest z lodu?

To, co lubię najbardziej w książkach – gdy miłość pomiędzy bohaterami pojawia się z czasem. A nie tuż na początku, gdy się poznają. Przyjemnie mi się czytało, to w jaki sposób relacja Russella z Lucy się rozwija. Możemy obserwować dokładnie, jak zaczynają się do siebie zbliżać, jak się zaprzyjaźniają i stają się dla siebie coraz bliżsi, chociaż żadne nie chciało się przyznać.

Pokochałam tego ciągle naburmuszonego bohatera, który się nie uśmiechał. Polubiłam ciągle uśmiechniętą Lucy. Polubiłam ich duet, który doskonale się zgrał. Oboje pomagali sobie nawzajem, wiedzieli że mogą sobie zaufać. Byli przy sobie, gdy oboje zmagali się z problemami. Dwoje ludzie, którzy odkrywają, czym naprawdę jest miłość.

Książka, która ma w sobie wiele emocji. Smutek, łzy i złość, radość i uśmiech. Nadzieja. Wszystko się przeplata tworząc wspaniałą historią. Historia, która wciąga. Do tego styl autorki jest lekki i naprawdę szybko i przyjemnie się czyta. Polecam bardzo, jeśli lubicie twórczość autorki. 


Pozdrawiam, Ania ❤ 

czwartek, 8 marca 2018

114. "Sama się prosiła" - Louise O'Neill



Emma O’Donovan to popularna nastolatka. Pewna siebie, wredna i złośliwa dziewczyna. Sama też uważa się za najładniejszą, najlepszą. Z przyjemnością imprezuje i flirtuje z chłopakami. Jednak po którejś imprezie Emma, zostaje odnaleziona na progu swojego domu. Okazuje się, że nie pamięta poprzedniego wieczoru. Gdy zjawia się w szkole nikt z nią nie rozmawia, jedynie szeptają za jej plecami, znajomi starają się jej unikać, nawet najlepsze przyjaciółki. Nagle na facebooku pojawiają się jej zdjęcia z imprezy. Emma sama nie potrafi w to uwierzyć, a co gorsze nie może nawet patrzeć na te zdjęcia. Co się naprawdę wydarzyło na imprezie?

Historia jest podzielona tak jakby na dwie części. Przed i po. Na początku nie mogłam wejść w tą historię. Wprowadzenie do tej „głównej imprezy” trwało trochę więcej niż się spodziewałam. Ale rozumiem, że autorka chce nakreślić główną bohaterkę. Pokazać jaka to jest Emma - przed. Wtedy jej nie polubiłam. Irytowała mnie. Bywała pewna siebie, wredna i przekonana, że to ona jest cała naaj, nie ma lepszej od niej. Kiedy w końcu nadszedł dzień z imprezą książka zaczęła bardziej wciągać. Nastąpiła też ta część po, która wydała mi się o wiele ciekawsza.

Mogliśmy obserwować zmianę Emmy. Jak z popularnej dziewczyny staje się tą, która jest odrzucana przez społeczeństwo. Bo ona została odrzucona nie tylko przez znajomych ze szkoły. Mieszkańcy miasteczka też byli przeciwko niej. Autorka pokazała co może się dziać z rodziną dziewczyny po takiej sytuacji. Jedni są ze swoją córką, wspierają ją. Inni próbują jej pomóc, chociaż nie do końca ją wspierają. Tutaj rodzina Emmy była z nią w tej trudnej sytuacji, ale czasem miałam wrażenie, że jednak nie są z nią. Także rodzina Emmy do końca nie potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji, a przynajmniej jej rodzice.

Czy zakończenie mnie usatysfakcjonowało? Wiecie, właśnie nie do końca. Nie wiedziałam, jak to się skończy. Autorka nas na coś naprowadzała, a jednak stało się coś innego. Czuję trochę niedosyt tego zakończenia.

Dawniej, gdy ta książka pojawiała się często na blogach, to była porównywana do książki Co mnie zmieniło na zawsze. Podobna tematyka, podobny problem, trochę inaczej przedstawione. Można dopatrzeć się innych zachowań bohaterek. Obie może dla mnie nie był idealne, ale jednak książka Sama się prosiła bardziej mnie przekonała.

Pozdrawiam, Ania :) 

piątek, 2 marca 2018

113. "Immunitet" - Remigiusz Mróz



„Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje publicznie oskarżony o zabójstwo człowieka, z którym nic go nie łączy. Ofiara pochodzi z innego miasta i nigdy nie spotkała swojego rzekomego oprawcy, mimo to prokuratura zaczyna zabiegać o uchylenie immunitetu.

Oskarżony zwraca się o pomoc do znajomej ze studiów, Joanny Chyłki. Nie wie, że prawniczka, która niegdyś brylowała w salach sądowych, teraz zmaga się z chorobą alkoholową i upiorami z czasów młodości.” 
Bardzo polubiłam serię o Joannie i Zordonie, dlatego z chęcią poznaję ich dalsze losy. Autor i tym razem nie odbiega od schematu. Bo Chyłka i Zordon biorą bardzo zagmatwaną sprawę, która właściwie nie jest do wygrania. Wszystko wskazuje na ich oskarżonego, a jednak i tak podejmują się wyzwania. Jak tym razem to się skończy? Co jest prawdą, a co nie? 

Ogólnie nie jestem rozczarowana. Książka mi się podobała jako całość. Ale muszę się przyczepić do prowadzonej sprawy przez Joannę i Kordiana. Mam wrażenie, że wypadła ona słabiej w przeciwieństwie do sprawy Langera, do zaginięcia dziewczynki czy do sprawy Roma. Co prawda byłam ciekawa, jak to się zakończy, czy sędzia TK jest winny, czy ktoś go w to wszystko wrabia, ale z drugiej strony jakoś nie było tak wielkiego zainteresowania z mojej strony. Nie czułam napięcia, jakiś większych emocji, gdy wszystko zaczęło wychodzić na jaw. Nie było takiego zaskoczenia. Acha, było tak i tak, on ukrywał to i tamto, ok i tyle. Żadnego zdziwienia: serio? Więc może jednak byłam trochę rozczarowana?

W dużej mierze byłam ciekawa Joanny i Zordona, jak autor poprowadzi ich duet, czy pójdzie w tę stronę, czy spasuje. Co do jej bohaterki to mam już mieszane uczucia. Lubiłam ją, potem drażniła mnie okropnie, a teraz sama już nie wiem. Ale ciekawi mnie jej postać. Kordiana uwielbiam, tak samo jak Kormaka. Lubię tych dwóch panów, gdy się przekomarzają. Oni też stanowią dobry zespół. Zakończenie książki spowodowało, że byłam zaskoczona. Nie mówię tu o rozwiązaniu sprawy, którą bohaterowie prowadzili, ale ogólnie o zakończeniu, raczej na sferze prywatnej, o! Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy!

Ogólnie książka nie była zła, ale jednak bardziej podobały mi trzy poprzednie części. Polityka to nie moja sfera, więc może stąd też ten temat, ta sprawa aż tak mnie bardzo nie zaciekawiła. Jednakże z chęcią będę sięgać po dalsze losy Joanny i Zordona!


A wy, znacie już ten duet? Czy też nie interesuje Was ta seria? 
Pozdrawiam, Ania :)